- Szczegóły
- Marek Ł. J. Mazur
- Kategoria: Literatura recenzje
- Odsłony: 1167
Tekst pochodzi z bloga Mówi się trudno i czyta się dalej.
Świat Dysku, jaki jest, każdy widzi. Jest płaski i wędruje poprzez kosmiczną przestrzeń usadowiony na grzbietach czterech słoni, które z kolei stoją na ogromnym żółwiu. No wiecie, tak jak sobie to wyobrażali starożytni. Pewien facet, imieniem Terry Pratchett, pomyślał sobie: „A gdyby taki świat naprawdę istniał?” i umiejscowił tam akcję swoich książek. Naprawdę wielu, wielu książek.
Nawet zdjęcie, które widzicie powyżej, nie oddaje ogromu „Świata Dysku”. Moja kolekcja nie jest kompletna – mam w niej zaledwie dwadzieścia jeden książek, a Pratchett napisał ich czterdzieści jeden (czterdzieści pięć, jeśli liczyć z kolejnymi częściami „Nauki Świata Dysku”). A gdyby nie przedwczesna śmierć, niechybnie natłukłby ich jeszcze więcej. Pracował jak jednoosobowa fabryka, produkująca często dwie książki rocznie.
- Szczegóły
- Marek Ł. J. Mazur
- Kategoria: Literatura recenzje
- Odsłony: 1045
Tekst pochodzi z bloga Mówi się trudno i czyta się dalej.
Pamiętacie cykl o Tomku Wilmowskim? Wszyscy to czytali! Znaczy, kiedyś. Teraz już pewnie nie. Mógłbym napisać, że „gimby nie znajo”, ale nie ma już gimnazjów, a bez gimnazjów nie ma gimbów, więc to powiedzenie zrobiło się przestarzałe i nieaktualne. Ale czy cykl o Tomku też zrobił się przestarzały i nieaktualny? Oto jest pytanie! Smutna myśl, no nie? Przecież to kawał naszej młodości. Bo jeśli dorastałeś w PRL-u, a nawet trochę później, to nie ma bata – czytałeś Tomka i się nie wypieraj.
Każdy, kto urodził się w PRL-u, ma u siebie taką kolekcję. No, moja akurat jest wybrakowana, nie ma „Krainy Kangurów” i „Wojennej Ścieżki”.
Jak cykl Alfreda Szklarskiego prezentuje się po latach? Ehm... No, powiedzmy, że mogło być lepiej, ale mogło też i gorzej. Że się zestarzało, to nie ulega wątpliwości. „Tomki” nie wydają się już tak porywające i pełne przygód jak kiedyś. Zanim zrobimy przegląd wszystkich części, parę moich luźnych i nieskoordynowanych uwag ogólnych.
- Szczegóły
- Marek Ł. J. Mazur
- Kategoria: Literatura recenzje
- Odsłony: 1038
Nie wiedziałbym nawet o istnieniu „Jerozolimy wyzwolonej”, gdyby nie to, że była obowiązkową lekturą na studiach. Zatem to dzięki moim filologicznym studiom mogłem poznać to świetne dzieło - po kilkunastu latach stwierdzam, że to jedyna korzyść, jaką mi przyniosły.
Książka, o której dzisiaj chcę wam opowiedzieć, to utwór Torquata Tassa, napisany w XVI wieku, tak więc, no, nie jest to najnowsza wydawnicza pozycja. „Gofred albo Jeruzalem wyzwolona”, bo taki jest pełny tytuł, to epos. Ale nie taki jak „Pan Tadeusz”, że jedzą bigos, grają na cymbałach i tańczą poloneza, tylko taki z prawdziwego zdarzenia - bitwy, bohaterstwo, epicki rozmach, no wiecie. Tak, dobrze myślicie - skoro epos, to znaczy, że „Jerozolima” jest pewnie napisana wierszem. Ano jest. Jest też podzielona na pieśni, a każda pieśń na strofy, a każda strofa ma elegancki układ rymów ABABABCC.
- Szczegóły
- Marek Ł. J. Mazur
- Kategoria: Literatura recenzje
- Odsłony: 972
Tekst pochodzi z mojego bloga Mówi się trudno i czyta się dalej.
Dwudziestopierwszowieczna literatura rzadko trafia mi do gustu. Zwykle to jest ona do bani. Już się zresztą pastwiłem nad niektórymi książkami z obecnego stulecia – konkretnie nad „Gwiezdnym wojownikiem” i „Mężczyznami, którzy nienawidzą kobiet” (a musicie mi przypomnieć, żebym kiedyś zmieszał tu z błotem „Eragona” i „Trylogię Czarnego Maga”, bo to też ścierwa rzadkiej urody).
Ale nawet wśród literatury XXI wieku znajdzie się czasem jakaś perełka. Dla mnie są nią właśnie „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins, a właściwie cała trylogia – „Igrzyska śmierci”, „W pierścieniu ognia” i „Kosogłos”.
- Szczegóły
- Marek Ł. J. Mazur
- Kategoria: Literatura recenzje
- Odsłony: 961
Przeczytałem „Moby Dicka”.
Nie twierdzę, że było łatwo. Gdzieś przy pierwszej ćwierci przeżyłem czytelniczy kryzys, ale jednak się zawziąłem i dobrnąłem do końca. Teraz więc mogę chwalić się na imprezach dla snobów.
Bo wiecie, z „Moby Dickiem” to jak z „Ulissesem” Joyce'a - nikt nie czyta tego dla przyjemności, a jedynie, żeby móc w snobistycznym towarzystwie pochwalić się lekturą. To takie czytelnicze wyzwanie - bierzesz książkę uważaną za hardkorowo trudną i ją czytasz. Na zasadzie: „Co, JA nie przeczytam? Potrzymaj mi piwo!”.