
Kiedy zobaczyłem ten obrazek, przyszło mi do głowy, że na Białorusi bardzo źle być musi... bo co można sobie pomyśleć, jeśli się widzi, że sam dyktator Łukaszenka musi sobie rąbać drewno na opał?
Właściwie, to nie sam, tylko z zaprzyjaźnionym biznesmenem Siarhiejem Ciacierynem, ale to wcale nie zmienia wymowy faktu, że coś jest nie tak. Zresztą, może Ciacieryna przymusili, a może sam zaproponował, by się satrapie przypodobać, albo odwdzięczyć?
Potem zacząłem czytać i wyszło, że to tylko taki białoruski happening, by sobie pożartować z naszych władz państwowych, bo jak stwierdził Łukaszenka – rąbią drewno by „w Polsce Duda i Morawiecki nie zamarzli”.
Ach ci komunistyczni kacykowie i ich toporne, a właściwie to bardziej „siekierne” żarty.
Jeśli wziąć pod uwagę ten cały (niemały przecież) trud zorganizowania wspomnianego happeningu: wycinka drzew, transport, pocięcie, rozczłonkowanie i na dodatek jeszcze obstawa oraz transmisja filmowa, i to wszystko tylko po to, by satrapa mógł sobie po swojemu zażartować, to trzeba przyznać, że władza na Białorusi bawi się dziwnie.
Z drugiej strony trzeba stwierdzić, iż patrząc na te kabaretowe występy Łukaszenki, też można się trochę pośmiać, ale jak by na to nie spojrzeć, to jednak tylko kiepskie naśladownictwo mistrzów gatunku: Jońskiego i Szczerby.
Jednak analizując sytuację z szerszej perspektywy, wyczuwa się pewne, duchowe pokrewieństwo...
